strona głównastrona głównaforum dyskusyjnesklep fanów star wars
 Spotlite > Alderaan 2003 nasze bannery
 Główna
 News
 Wojny klonów
 Epizod II
 Epizod III
 Komiksy
 Figurki
 RPG
 Clone Wars
 Galeria
 Wallpapers
 Czytelnia
 Wywiady
 Humor
 Bank Wiedzy
 Spotlite
 StarCast
 Wassup?
 Polski Stuff
 Fan Films
 O stronie

 Koszulki
 Sklep Star Wars


Sklep Gwiezdne Wojny




[konkurs wiedzy o Star Wars na Alderaanie]
Pytanie: Jaki gaz wydobywa się na Bespinie?
Odpowiedź: Eeee.... ziemny?
Na Alderaan 2003 udały się połączone siły ICO squadu i DT crew w osobach: Mike, So-bitch i ja - Franki. Robiłem tam również za przedstawiciela Fanatyka, który sponsorował nagrody (głównie figurki) dla konkursowiczów. Trudno było przeoczyć nasze bannery rozwieszone w najbardziej obleganych miejscach.


LUDZIE To właściwie oni stanowią kwintesencję każdego konwentu. Bez nich nawet najlepszy program diabli by wzięli. Po zadowolonych gębach (i komentarzach na Holonecie) było widać, że uczestnicy czują się dobrze. Jedyny problem to to, że było ich najnormalniej w świecie za mało! Niedawno słyszałem od organizatorów, że ma pojawić się 100 osób, potem okazało się że niby 60, ja w każdym razie nie byłem w stanie naliczyć więcej niż 50. Cóż, sprawdziła się zasada, że organizatorzy zawsze zawyżają liczbę uczestników. Po części wynika to z faktu, że niektórzy po prostu nie przyjechali, mimo wpłaconej akredytacji. I nie ma się co dziwić, bo zasadniczy problem stanowiła bowiem...

LOKALIZACJA Czy jeśli napiszę "oh shit", to oddam swoją absolutną dezaprobatę dla miejsca spotkania? Nie sądzę. Obawiam się, że nawet "oh fuck!" nie wystarczy. Sorry, można robić cony w większym lub mniejszym mieście, ale organizacja spotkania praktycznie na wsi jest pewnym novum. I niespecjalnie pociesza mnie fakt, że mogłem patrzeć na kozy pasące się na boisku.

Alderaan odbywał się w Maczkach "należących" do Sosnowca (a przynajmniej tak dowiedzieliśmy się od starszego pana taksówkarza, który przy okazji uświadomił nas, że kibiców Arki - do których na szczęście się nie zaliczamy - nie spotka w tym miejscu nic dobrego. Między kolejnymi wiązankami na "k****" i "ch**" dowiedzieliśmy się, że Wałęsa również nie może liczyć w tamtym rejonie na pobłażliwość. O Balcerowiczu, o dziwo, nic nie mówił). Anyways, konwent odbywał się w gimnazjum nr 11 i jak na taką pipidówę było ono nawet spore i całkiem dobrze spełniało swoją funkcję. Tyle, że dostanie się tam wymagało (przynajmniej dla nas) poświęcenie 45 zeta na taxi. Większość konwentowiczów została przywieziona z Sosnowca przez zorganizowany specjalnie na tę okazję autobus.

FOODY W najbliższej okolicy odnaleźliśmy zaledwie jeden sklep, funkcjonujący prawie do północy. Odejmijcie sobie tylko 8 godzin od tej godziny ;) Ah, czyżbym zapomniał dodać, że lodówa służyła tam tylko do przechowywania browarów? Na samą myśl o kupowaniu pożywienia w takim miejscu, odechciało nam się jeść. Kilka kilometrów dalej namierzyliśmy kolejny sklep, tym razem bardziej cywilizowany. Chociaż nie wiem czy "cywilizowany" to odpowiednie słowo, bo do bułek nie przysługiwała nam osobna reklamówka. Widzicie, właśnie takie drobne na pozór szczegóły odróżniają miasto od dziczy.

Nasza wyprawa po kalorie wiązała się ze skąpymi racjami żywnościowymi wydawanymi dwa razy dziennie ze szkolnej stołówki. Zresztą nie tylko o burczący brzuszek nam chodziło. Absolutny zakaz picia napojów z % na terenie konwentu (co zresztą nie dziwi, patrząc na młody wiek wielu uczestników) zmusił nas do stosowania partyzanckich wybiegów. Oszczędźmy sobie drastycznych szczegółów - w każdym razie osiągnęliśmy nasz cel i złocisty napój (nie zawsze odpowiednio schłodzony) pomógł nam jakoś przetrwać te dwa dni.

Z kulinarnych przygód wypada wspomnieć jeszcze pieczenie kiełbasek przy ognisku. Doszły do nas pogłoski, że układ trawienny niektórych konwentowiczów nie zdzierżył tego posiłku i noc nie należała do najprzyjemniejszych ;).

SPANIE To jedna z najmniej popularnych form spędzenia czasu do konwentach. Dość powiedzieć, że 60 zł za wjazd to trochę sporawo jak za kawałek podłogi, nawet bez łóżek polowych. Oczywiście w tą cenę trzeba jeszcze wliczyć jedzenie, koszulkę, identyfikator i może coś jeszcze, ale i tak wydaje się to dość wygórowana kwota. Pozostaje wierzyć, że organizatorzy nie mogli już obniżyć ceny wejściówki.

Generalnie każdy spał tam gdzie chciał - w salach lekcyjnych, na korytarzu, ewentualnie na głównej sali przy akompaniamencie strzałów z blastera, ryku TIE fighterów i innych odgłosów towarzyszących nocnemu pokazowi klasycznej trylogii.

PROGRAM Dla mnie zdecydowanie najsłabszy punkt programu. Wynudziłem się przednio, a czasami nawet tylnie. Pierwszego dnia moje główne zajęcie polegało na utrzymaniu powiek w pozycji "open" (skutek nieprzespanej nocy w pociągu). Drugiego dnia było już lepiej, choć trudno było powiedzieć, że tryskałem entuzjazmem. Były konkursy wiedzy o Star Wars, była prezentacja Polskiej Akademii Jedi, rozmowa z tłumaczami książek. Można było sobie również pograć w Sabacca i CCG. W nocy puszczano klasyczną trylogię na kawałku prześcieradła (przesadzam, ale jakość płótna była chyba podobna). Turniej siatkówki i piłki nożnej umożliwiał pozbycie się nadmiaru energii (bo na pewno nie kalorii, zważywszy na ilość wydawanego jedzenia w stołówce). Atrakcji było zdecydowanie za mało i przyznam, że oprócz kilku momentów humorystycznych podczas konkursów, nie znalazłem nic dla siebie.

Pisanie powyższych słów przychodzi mi niejako z trudem, bo nie lubię pisać źle o rzeczach robionych przez ludzi, których darzę sympatią. A właśnie tak jest w tym przypadku. Lord Sidious i Darek (Falcon) uwijali się jak mogli i widać było, że zależy im na przebiegu imprezy. Czuć było ich entuzjazm. To też ważne.

W każdym razie ludzie z wysokimi wymaganiami co do rozrywki srodze zawiedli się na programie.

THAT WAS ENOUGH 4 ME Zdaję sobie sprawę, że moja relacja z Alderaanu nie będzie specjalnie popularna, ale piszę po prostu o swoich prywatnych odczuciach (cieszcie się, że So-bitch nic nie napisał - to by dopiero było niepopularne). Każdy ma prawo do swojej opinii i korzystam z tego. Nie przyczepiałem się do niczego na siłę. Zresztą, jeśli się ze mną nie zgadzacie, możecie wyrazić swoje prywatne zdanie w specjalnym topicu na Holonecie.

Podsumowując, najkrócej mogę powiedzieć tak: na moje oko to nie był konwent, tylko po prostu spotkanie fanów. Nie wiem co mogłoby mnie przekonać, żeby pojechać tam za rok.

- Franki P.S. Specjalne pozdrowienia dla Mirax_Horn (zatrzymaj akumulatorki, niech Ci służą) i LeaLady (plakat już wisi? ;) za to, że nie bały się zostać z nami w jednym pomieszczeniu. ;)

plusy i minusy w pigułce

+ fajni ludzie
+ przyjazna atmosfera
- fatalne miejsce
- "średnio-ciekawy" program
- kiepskie wyposażenie techniczne

Zdjęcia Mike'a (przy wspomaganiu ze strony LeaLady)

















ICO eXclusive - zdjęcia Mirax i LeaLady:


















Powiązane linki:

| Alderaan w TVP
| Lord Wader i walki laserowe
| Wróciliśmy z Alderaanu
| Specjalny topic na forum Holonet.pl (opinie uczestników)
Archiwum
Alderaan 2003
Gwiezdne Wojny Encyklopedia
Imladris VII
Pyrkon 2001 - Jasna i Ciemna Strona Mocy
"Pół serio" okiem fana
Premiera "Attack of the Clones"

15/03/2001

03/03/2001
  


Figurki Star Wars


This site is in no way sponsored or endorsed by: George Lucas, Lucasfilm Ltd., LucasArts Entertainment Co., or any affiliates.
Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd.
Website content (C) ICO Squad, 2001-2016