Jedi Knight II
Od dnia, w którym LucasArts zapowiedział drugą część Jedi Knight uważnie śledziłem każdą informację o mającej się ukazać grze. Z radością powitałem informację, że LEC zlecił prace nad kontynuacją firmie Raven. Kiedy wczoraj w moje ręce wpadła kopia tej gry z zapałem zabrałem się do testów.
Moja radość okazała się jednak przedwczesna. Rozpocząłem granie od trybu dla wielu graczy. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy odkryłem brak podstawowych mocy ofensywnych z poprzedniej części. Force Destruction i Force Throw zostały zastąpione przez wysysanie Mocy oraz szał bojowy. Ucieszyłem się, że zostało duszenie oraz błyskawice. Podczas gry dopadło mnie rozczarowanie. Duszenie okazało się być kompletnie bezużyteczne. Działa bardzo powoli i zadaje tak niewiele obrażeń, że użycie tej Mocy niema większego sensu - przeciwnik bez problemu dwa razy zdąży uwolnić się i jeszcze dać nam mieczem po głowie.
Szał bojowy, w zamierzeniach autorów bardzo silna Moc, także nie znalazła większego zastosowania w moim stylu gry. Zużywa dużo Mocy, a w zamian przyspiesza ruchy i zwiększa zadawane obrażenia. Wydaje się, że to bardzo dużo? Niby tak, ale podobny efekt osiąga się przy użyciu Force Speeda, a mniej to kosztuje. Przydatne okazało się wysysanie Mocy - kiedy się kończy można ją uzupełnić kosztem przeciwnika.
Żeby być sprawiedliwym, muszę wspomnieć o bardzo dobrym Force Pushu - popchnięciu. Nie tylko pozwala zrzucić przeciwnika z kładki czy innego pomostu, ale także podczas normalnej walki można go powalić na ziemię. Zanim przeciwnik się podniesie można go solidnie uszkodzić.
Z Mocy ofensywnych ostały się tak naprawdę tylko błyskawice. Nie mają już jednak takiej siły jak w jedynce. Można ich używać dość długo, jednak mają małą skuteczność oraz śmiesznie krótki zasięg. Stosowanie ich w walce mija się z celem. Lepiej wydatkować Moc na przyspieszenie i popchnięcia. Błyskawice nadają się jednak do dobicia uciekającego przeciwnika.
Według zapowiedzi gra miała położyć nacisk na walkę mieczem. Niestety, w stosunku do poprzedniej części zmniejszyła się liczba ciosów. Nie uświadczymy już podwójnego cięcia pod klawiszem drugiego ataku. Nie ma też mowy o ciosach zadawanych w bok podczas uniku. Zamiast tego jest jedynie pchnięcie i jakieś bliżej nieokreślone machnięcie kojarzące się raczej z techniką użycia cepa niż szermierką.
Autorzy wprowadzili trzy tryby walki mieczem, oznaczone kolorami - niebieskim, żółtym i czerwonym. Kolor niebieski zapewnia szybkie zadawanie ciosów, ale małe obrażenia, natomiast w czerwonym jeden cios potrafi zabić przeciwnika, lecz nasza postać zadaje go tak, jakby powietrze składało się nie z azotu, tlenu i innych gazów, tylko ze smoły tudzież innej gęstej substancji. Tryb żółty jest wypośrodkowaniem dwóch poprzednich i według mnie jest niezbyt użyteczny, bo zadawane ciosy nie są ani szybkie ani mocne.
Oprócz miecza świetlnego nie walczyłem długo inną bronią. Dość powiedzieć, że doszły jakieś nowe wynalazki, kolejne odmiany wyrzutni rakiet bardziej kojarzące mi się z Q3 niż z Jedi Knight.
A jeśli mowa o grze id software - w czasie zabawy czuje się właśnie, jakby się grało w Quake'a 3 z jakimś modem, a nie w zupełnie nową produkcję. I nie jest to wcale komplement - Quake 3 może i jest dla niektórych świetną grą, tylko że Q3 już jeden jest, więc po co było robić drugiego?
JK2 ma bardzo ładną grafikę i chodzi płynnie na dzisiejszych sprzętach. Testowałem na PIII 500, Celeronie 1 GHz i Athlonie 1,2 GHz. Nie polecam jednak gry posiadaczom kart 3Dfx - u mnie były trudności z odpaleniem gry, a kiedy się wreszcie udało zamiast nieba miałem jakieś bohomazy. Na GeForce'ach rożnej maści gra chodzi jednak poprawnie.
Czekałem na produkt będący rozwinięciem i godnym następcą Jedi Knight. Zamiast tego dostałem kolejnego Quake'a. Niektórzy się być może ucieszą, ja jednak byłem zwolennikiem skomplikowanej walki z użyciem broni, Mocy i mieczy świetlnych. W JK2 wszystkie te elementy zostały zbyt uproszczone i zubożone. Nie spodobało mi się także tempo rozgrywki - wszystko dzieje się tak, jakby gra została napisana dla miłośników szachów, a nie dynamicznych gier sieciowych.
Tryb dla pojedynczego gracza też mnie nie zachwycił. O ile poprzednie części przechodziłem z zapartym tchem, to JK2 zirytował mnie już na pierwszej mapie. Znowu zaczynamy przygodę bez żadnych Mocy. No ale wykazując trochę dobrej woli można przełknąć zaserwowaną nam przez autorów scenariusza historyjkę o Kyle'u, który przestał używać Mocy i zapomniało się mu, jak to się robi. Nieważne, że w poprzedniej części został niemalże półbogiem dzięki zdobyciu Doliny Jedi. To jakoś da się znieść, jednak do szewskiej pasji doprowadziło mnie coś zgoła innego. Otóż, na mapie są dzikie hordy przeciwników, a apteczek nie ma prawie wcale. Dobry gracz sobie z tym poradzi grając ostrożnie, jest jednak pewno ale: broń działa w sposób zgoła niecodzienny - na trzy strzały oddane do przeciwnika trafia jeden. Nawet jeśli wróg stoi jak słup soli, a ja mam go w środku celownika, to i tak da się go ustrzelić średnio za trzecim razem. To by wyjaśniało, dlaczego w filmach Szturmowcy nie mogli nikogo trafić ;)
Mocno zawiodłem się na tej grze. Po obejrzeniu filmiku na stronie LucasArts spodziewałem się widocznie zbyt wiele. Jeżeli poprzednia część niezbyt się wam podobała w trybie multiplayer, a jesteście fanami Quake'a 3, to Jedi Knight II ma szanse przypaść wam do gustu. W mojej skali od 1 do 10 gra dostaje 5 - bo mogło być gorzej.
Gandalf

This site is in no way sponsored or endorsed by: George Lucas, Lucasfilm Ltd., LucasArts Entertainment Co., or any affiliates.
Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd.
Website content (C) ICO Squad, 2001-2016
|