Komiksy > Recenzje > Star Wars Manga | nasze bannery |
|
|
Star Wars Manga "Vader! Vader is my creator!"Kiedyś coś o tym przeczytałem na "oficjalnej". Pomyślałem, fajnie byłoby coś takiego mieć. Ale to z kraju kwitnącej wiśni, więc raczej poza zasięgiem. Tym bardziej byłem zaskoczony, gdy Abel Pena na swym oficjalnym blogu Star Wars oświadczył, że też chciał to mieć, wyśledził w języku angielskim i teraz każdy może to mieć z... Wielkiej Brytanii. A stąd to już tylko jedna decyzja i... Proszę, mam w swych chwytaczkach specjalne (limited edition), dwutomowe wydanie "SW Manga"! A w środku... No co? Manga. Nie lubię mangi... Jakoś ten styl rysowania mi nie odpowiada. Po drugie trzeba przejść "szkolenie" jak to, to się czyta. Nie dosyć, że od prawej do lewej (po japońsku, arabsku, hebrajsku...) to jeszcze układ kadrów i tekstów na planszy jest "lewy", znaczy nie nasz. Ale mając po ręką "przewodnik" jakoś zacząłem. Z pewną taką nieśmiałością... Vader! I Vader! A potem Vader! Wow! Najmroczniejszy z mrocznych, przez którego wszystko to się zdarzyło, stał się głównym motywem prac japońskich artystów. Dlaczego? To pytanie nie wymaga chyba odpowiedzi. Ale nie tylko Sith zajmuje te ponad sto stron w dwóch tomach prac różnych, bo oprócz komiksów są tu ilustracje i jeden list... Gwoli wyjaśnienia wszystkie opowieści noszą znaczek "Infinities", a więc spoza kanonu, ale jak zwykle chyba się z tym pośpieszono. Bo owszem czasem pewne elementy nijak nie pasują do znanego nam uniwersum, ale znakomita większość znalazłaby swoje miejsce, jakby trochę je jeszcze dopracować. Zresztą sami powinniście to ocenić, gdyż... A zostawmy to na koniec. Teraz czas na ucztę... Na początek każdy zeszyt zawiera dwustronnicową, ponadformatową wkładkę z ilustracjami. Na obu oczywiście Vader. Autorami ich są Tsutomu Takahashi (powyżej) i Kia Asamiya (okładka). A dalej to już komiks... "Perfect Evil #1"- Hiromoto-SIN-ichi. To najdłuższa historia i w dodatku podzielona na dwie części, po jednej w każdym zeszycie. Wbrew pozorom (ilustracja) komiks jest czarno-biały, jak i wszystkie komiksy w obu tomach. Tylko tych kilka pierwszych stron... Nie będę zdradzał od razu co wydarzy się później, ale te kilka kolorowych stron nie spodobało mi się. Rysunek przypominający szkic ołówkiem i w dodatku z podłożonym kolorem, jak u dziecka... Manga? Później było nawet gorzej, ale to za chwilę. Jak wielki wpływ ma rysunek na opowieść możecie przekonać się właśnie z tej historii. Fabuła, plansze, kadry,... wszystko, absolutnie wszystko jest wspaniałe, ale ten rysunek z marszu odstrasza (zwłaszcza droida, który mangi nie lubi, bo nie i już). Szkoda... Na szczęście opowieść broni się sama, jak autor "nie daje rady". Trudno określić czas wydarzeń (po co, skoro to nie kanon). Flota Imperium pod wodzą Vadera pacyfikuje planetę Shumari. Jednymi z obrońców są Jedi. Oczywiście wszyscy giną za wyjątkiem... małego Tao, któremu mistrz przed śmiercią każe żyć. Ale co na to Vader? Niezły wstęp, niby sztampowy, ale prawie bez dialogu, rzecz u "naszego standardowego" wydawcy (owsojada) nie znana. I wszystko byłoby cudowne, gdyby nie kreska... A dalej... Wyłączyli światło. Czerń i biel. Przez chwilę myślałem, że zmieniłem opowieść, ale korekta ze spisem treści (na naszym początku, a ich końcu) uświadomiła mi, że jednak nie. OK, niech będzie, co kraj to obyczaj, "Perfect Evil #1 1/2"... I znowu na nowo przeżywamy atak na Gwiazdę Śmierci tak jak to pamiętamy z filmu. Jest tylko jeden szkopuł... Obrzydliwa manga! Luke, Leia, Han, Chewie... Te duże oczka, te dziecinne twarze, to uduchowione przeżywanie w postaci strumieni łez, te drapieżne, nierówne zębiska Hana, "mad dog" Chewie, śmiejący się chyba z własnych dowcipów... Koszmar. Szkoda było kasy? Ale, ale... Coś jednak wyszło autorowi. Tarkin, z lekka uśmiechający się jak Mona Lisa, pojazdy, obcy, technika... Tak, reszta jest nawet w porządku, za wyjątkiem głównych bohaterów... Finał znamy. BUM! I nie ma największej stacji bojowej galaktyki. Koniec? Nie! A to ci niespodzianka... "Perfect Evil #1 3/4". Vader wraca na Coruscant (w rzeczywistości nie tak było, ale...). Dopiero tu zaczyna się opowieść. Wstawka z ANH była potrzebna do wprowadzenia Luka, którego teraz Vader może szukać. A dla mnie był to czas, żeby w końcu zapomnieć o mandze i opanować lewą stronę Mocy. Tak, tu zaczyna się opowieść... Imperial City. Jeszcze tylko rzut oka na pałac Imperatora i bura od Sidiousa za "małe potknięcie" i do domu (jest na ilustracji)! Wreszcie będzie można odpocząć w komorze i przemyśleć ostatnie wydarzenia, te dziwne odczucia w czasie... Wraca Tao. Vader się nim zaopiekował i zrobił swym uczniem. I tu doszliśmy do sedna opowieści, czyli przemiany na skutek spotkania z Lukiem, a której widzem i narratorem staje się mały Tao (on ciągle jest taki jak na początku, coś z czasem?). Dalszy ciąg w drugim zeszycie. Czy Vader może być szczęśliwy? Czy można go nie nienawidzić i nie zapłacić za to? Ile kosztuje bycie jego uczniem? "Tantive IV"- Formalin. Ta scena wryła się każdemu głęboko w pamięć. Mała koreliańska korweta nie dała rady uciec przed wielkim i złym... wilkiem? Oczywiście, że nie. Doborowe oddziały szturmowe szykują się do... otwarcia śluzy. Tak, to już ta druga strona, której w filmie nie widzieliśmy, ale ją pamiętamy. Gródź się otwiera... Wypadają dwa granaty dymne... Szturmowcy gubią się w tumanach... A z pokładu łamacza blokad wyłania się tajemnicza postać w kapturze i tłucze niemiłosiernie żołnierzy Imperium... To nie ta bajka? Na szczęście szybko się wyjaśnia, że to... Gunganin. W dodatku syn znanego ojca, Abso Bar Binks. Mówicie niemożliwe? Infinities? Bo gdzie ambasador, gdzie plany? Zapewniam was, że mimo dość komicznej sytuacji wszystko jest na swoim miejscu. Jak to możliwe? Wystarczy założyć, lub trochę cofnąć się w czasie i... Za dużo powiedziałem. Rysunek bardzo uproszczony, ale to tak miało być. "Evil Eyes"- Nao. To historia z Wojen Klonów, gdy w obronie Coruscant staje trzech nieposłusznych padawanów pod wodzą młodego Iguni. A wszystko po to, aby być najpotężniejszym i bronić niewinnych... Czy to grzech? Yoda uczył, że co innego być silnym w wyniku treningu, a co innego siła wewnętrzna. Tylko silny w sercu nie ugnie się CSM. A Iguni chciał zawsze bronić słabszych... Niestety, na skutek jego działań koledzy zostali ranni... Tylko mistrz Windu znalazł się we właściwym czasie i miejscu... Ale nie chodzi o to, że Iguni starał się bardzo, że popełniał błędy... Chodzi o spotkanie z mistrzem Anakinem... Bronić tych, których się kocha i zrobić dla nich absolutnie wszystko... I tylko ta wizja... Te oczy. Te mangowe oczy, prawie jak elfy. Czysta manga... Ale mi to wcale mi to nie przeszkadzało. Ciekawe... "Dear Anakin" - Furi Furi Company. To ciekawostka. List Kitstera do Anakina, który w owym czasie przebywał na szkoleniu w Świątyni. W dodatku ilustrowany. Jak taki list by wyglądał? Sami byście go napisali. Ciekawym jest to, że jest dwujęzyczny: w basicu i aurabeshu. I oba listy delikatnie się różnią. Niby nic, a zawsze... To koniec mangowej ""odleglej galaktyki"", czas na zeszyt "Silver"... Na początek znowu ilustracje. Okładka Kia Asamiya i praca Yuji Kaidy (ilustracja). "Perfect Evil #2" - Hiromoto-SIN-ichi. Tu dopiero zrozumiałem na czym polega potęga tego właśnie wydawnictwa. Z jednej strony zostawiliśmy Vadera w walce z uczniem Tao. Z drugiej w końcu Vader dowiaduje się kim jest ów rebeliant, który... Z trzeciej Tao staje się zbędny... "Dlaczego mnie nie zabiłeś wtedy?!" Kto byłby w stanie wykrzyczeć w twarz tego typu zarzut? Ja pewnie nie... Im dalej zgłębiałem SW Mangę, czytając i czytając po raz kolejny, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że jestem zbyt małym trybikiem, aby zgłębić ją do końca... Pomijając już obecną opowieść, a zgłębiając pozostałe... Jeszcze nigdy w uniwersum SW nie czytałem takich komiksów. Brudna, chromawa kobyła w życiu mi tego nie dała. A Vader dostaje nową zabawkę "Executora" i szuka Luka, aby być przed Imperatorem... Wysyła "probówki"... Ale Sidious czuwa i przysyła mu "prezent" w postaci... Tao. "Jak śmiałeś mieć własnego ucznia?!" To co się wydarzyło później możecie sami dopowiedzieć. I najtrudniejszą decyzję, i cios, i grób, i łowcę, i obronę OJCA... I powrót do domu na Tatooine... A dalej to była już tylko Hoth... To nie tak miało być... Nie wolno było... "Oh!! Jawa, Jawa" - Hitoshi Ariga. Czas na coś lżejszego. Na pewnego niezbyt utalentowanego mechanika Jawę... Ale on myślał o gwiazdach, z głową w chmurach (nie, tego nie ma na Tatooine), zawsze sięgał poza horyzont... A kamieniami milowymi w jego życiu stali się: R5, wrak X-winga i Tie Advanced... Potraficie z tego złożyć opowieść o marzeniach? I znowu bardzo prosty rysunek, ale działa! "Star Wars Phantasmagoria"] - Baron Ueda. To tylko cztery, bardzo plastyczne plansze. Styl bardzo przypomina "CW Adventures", ale nie to jest istotne, ale decyzja jaką Vader podejmuje w swym ostatnim pojedynku i CO go do tego skłoniło... "Vader vs Artoo & Threepio" - Makoto Nakatsuka. Co by było, gdyby na Endorze siły Imperium doprowadziły przed oblicze Vadera nie Luka, a R2-D2 i C-3PO? "The circle is now complete!" Rozumiecie? Te kilka planszy wywraca do góry nogami całą sagę. To R2 miał przejść na CSM! "There is no escape!" A jak nie on, to może C-3PO? "I am your creator!" A wynik? Nie... Nie powiem, bo mnie brzuch ze śmiechu rozboli... Albo będę miał wycieki z hydrauliki i niekontrolowane drgania w kończynach. This is it! "Dark Jedi"- Yasushi Nirasawa. Na koniec wspomnienia z przeszłości. "zGrywusowi" pewna Dark Jedi rąbnęła kolekcję lightsaberów... Sithów i uciekła na planetę z bardzo żrącą atmosferą... Jakby wam ktoś ukradł coś cennego to co byście zrobili? No... Jasne. "zGrywus" mimo niebezpieczeństwa wyrusza na Dicę... A tam... Kaa-Lii... Czyli nie zabawiajcie się panowie z bliźniaczkami, bo... Uj... Ciężko było... I trzeba było rozpoczynać kolekcję od nowa... Tym razem na Jedi. To już koniec. Ale nie koniec historii. Czy pamiętacie, że [droid] mangi nie lubi? Ano nie lubi. Lecz ten zbiór opowieści z pewnością wczyta jeszcze nie raz. Dlaczego? Bo medium nie jest tak istotne jak się wydaje, choć ważne jest. To przekaz jest najważniejszy i to on jest w stanie wyrwać sztukę ku niebiosom... Przesada? Nie sądzę. To bardzo dobry zbiór. I nie ważne, że Infinities, że japoński, że artyści nigdy nie tworzyli SW... Może właśnie dlatego dali od siebie coś, czego w SW trudno się dopatrzeć. Dali duszę... A dla tego warto oddać ostatniego kredyta. To bardzo dobry zbiór. Droid Tytuł: Star Wars Manga I: Black, Star Wars Manga II: Silver Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |