Komiksy > Recenzje > Marvel Star Wars Annual #1 | nasze bannery |
|
|
Niemalże każda regularna seria Marvela ma swój "Annual", czyli wydawany raz do roku zeszyt specjalny, charakteryzujący się przede wszystkim zwiększoną liczbą stron (i reklam). Nie inaczej było w roku 1979, w przypadku serii Marvel Star Wars... Nasi bohaterowie - Luke, Leia, Han, Chewbacca, C3PO i R2D2 - postanowili odwiedzić planetę Tirahnn, słynącą z ogromnego, otwartego bazaru, zwanego Wielkim Festynem Tirahnn. Nie było im jednak dane długo cieszyć się swobodą, gdyż zostali rozpoznani i zaatakowani przez sympatyzujących z Imperium sługusów Władczyni Skye (znanej też jako Tyran Skye). Jak się okazuje, Władczyni znana jest Hanowi Solo, który miał już wcześniej okazję walczyć na Skye z jej poplecznikami. Po tym, jak zamordowana zostaje jego przyjaciółka, Han postanawia ostatecznie stawić czoła przeszłości. Żaden z bohaterów jednak nie spodziewa się, iż zmierzają prosto w pułapkę... Marvel zadbał, aby w tym specjalnym zeszycie nie zabrakło miodu - na posterunek wrócił świetny grafik Steve Leialoha, który - jak być może pamiętacie - wraz z Howardem Chaykinem współtworzył szatę graficzną dla Marvel StarWars #2-#5. W rysunku Steve wspiera niejakiego Mike'a Vosburga, znanego na scenie komiksowej m.in. dzięki serii Opowieści z krypty ("Tales From the Crypt"). Wyrysował też nieco komiksów dla dorosłych, np. Lori Lovecraft (wydawnictwo Caliber Comics). Prawdziwym zaskoczeniem jednak, jest pojawienie się jednego z najlepszych scenarzystów dzisiejszego przemysłu komiksowego - Chrisa Claremonta. Przez 17 lat był on autorem opowieści do serii Uncanny X-Men; podczas jego kadencji sprzedało się sto milionów zeszytów UXM. Z Marvelem związał się już na stałe, pisząc dla serii Excalibur, Wolverine, czy New Mutants. Jakość scenariusza widoczna jest już od pierwszych kartek. Opowieść The Long Hunt jest wystarczająco dojrzała, by przygasić pobłażliwe uśmieszki, wzbudzone przez karykaturalny miejscami bestariusz i zachęcić do zagłębienia się w treść komiksu. Kartki pełne są wręcz różnych postaci; pierwsze sceny na bazarze przytłaczają wręcz i wymagają nieco więcej skupienia. Gdy wreszcie akcja przenosi się na słabiej zaludnioną Skye, można już nieco odetchnąć. Lecz nie na długo, bowiem pojawiają się pewne smaczne ciekawostki fabularne. Władczyni Skye, Kharys (jak wszyscy przedstawiciele rasy S'kytri była wysokim humanoidem, "wyposażonym" w potężne skrzydła) mianowana została władczynią sektora przez samego Dartha Vadera. Jak się później okazuje, władała ona w niewielkim stopniu Mocą oraz szkolona była w walce mieczem świetlnym. O jej upadku mówiła przepowiednia, przekazana ludowi Skye przez Obi-Wana Kenobiego i jego dwóch uczniów: Dartha Vadera i... Anakina Skywalkera. Rysunek stoi na bardzo wysokim poziomie i nawet dziś wygląda całkiem sympatycznie. Artystom naturalnie nie udało się uciec od pewnych sztampowych motywów: Luke przez pół komiksu biega w tej samej tunice, którą nosił w Nowej nadziei i późniejszych zeszytach Marvel Star Wars, Leia ma wciąż tę samą fryzurę (sławne "szneki", tudzież "drożdżówki" lub "obwarzanki"), która naturalnie trzyma się niezależnie od tego, co dzieje się wokoło (ileż żelu musiało na to pójść; teraz wiadomo, czemu Rebelia borykała się kłopotami finansowymi...). Kłania się też poprawność polityczna, przejawiająca się w konieczność wystąpienia przynajmniej jednej czarnoskórej postaci (która oczywiście, zgodnie z inną regułą, ginie niemalże od razu). Reasumując, The Long Hunt, mimo swych lat, jest wciąż komiksem "czytliwym". Wspomniane już ciekawostki fabularne stanowią nie lada kąsek dla czytelnika. Jeśli jeszcze dodamy, że jako bonus do całości dołączono galerię okładek z brytyjskiej serii Star Wars Weekly, która z pewnością przyciągnie uwagę fanów, możemy podsumować ten tytuł w samych niemal plusach. I tym optymistycznym akcentem kończę i dziękuję za uwagę. Do następnego! MiagiStar Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |