Komiksy > Recenzje > Marvel Star Wars #11 | nasze bannery |
|
|
Przed nami kolejna porcja starych, pokrytych kurzem, zapomnianych przygód bohaterów Rebelii -oto jedenasty zeszyt serii Marvel Star Wars. A było to w maju 1978 roku... Han Solo i Chewbacca odlatują z Aduba-3. Postanawiają wrócić na Yavin i ponownie przyłączyć się do Rebelii. Niestety, po raz kolejny trafiają na Karmazynowego Jack'a, który - jak się okazuje - schwytał także księżniczkę Leię. Han gra na zwłokę, roztaczając przed piratem wizję ogromnego skarbu, którego położenie zna Leia. Księżniczka umyślnie wskazuje system Drexel, gdzie niedawno zaginął Luke Skywalker. Nie zdaje sobie sprawy z tarapatów, w jakie wpadł niedoszły Jedi... Na początek tradycyjnie garść nowinek dotyczących twórców. Jedenasty zeszyt Marvel Star Wars jest tu przysłowiowym kamieniem milowym, bowiem ustalony zostaje skład artystów, który utrzyma się (z niewielkimi tylko zmianami) aż do numeru 38. Powraca Archie Goodwin, obejmując fotel głównego scenarzysty oraz redaktora serii. Za szatą graficzną zaś stoją Carmine Infantino i Terry Austin. Specem od kolorów w obecnym odcinku jest Janice Cohen, która - wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi - zostanie na tej posadzie przez dłuższy czas. Definitynie przychodzi pożegnać się z Royem Thomasem, autorem scenariusza dziewięciu pierwszych odcinków i współautorem dziesiątego. Ostatecznie odchodzi także Howard Chaykin, co moim skromnym zdaniem jest dla komiksu dużym ciosem. Najbardziej z tego powodu ucierpiały rysy twarzy bohaterów, obecnie kanciaste i poorane przypadkowymi liniami. Zyskały zaś sylwetki statków kosmicznych i wszelka maszyneria pokładowa. Jest to jednak tylko jeden plus na tle wielu minusów. Epizod z Adubą-3 wyraźnie nabiera marginalnego znaczenia, na główną scenę zaś wychodzi wątek Rebelii. Karmazynowy Jack porywa Księżcznikę Leię z zamysłem oddania jej Imperium, przez co zagrożony jest w zasadzie cały Sojusz Rebeliantów. Do akcji wkracza jednak Han Solo i odwołuje się do chciwości Jacka, tak typowego przecież dla braci pirackiej. Jest też wątek sercowy: starcia Jolli z Leią, które mogą sugerować, iż ta pierwsza dość ciepło myśli o Hanie. Co ciekawe, ale i usprawiedliwione, Leia wciąż rozmyśla o Luke'u, którego Han w rozmowie z Jackiem określa mianem "jakby rywala". Tak oto formuje się nam w Marvel SW klimat a'la brazylijski serial. Komiks kończy się mocnym akcentem, w którym główne skrzypce grają potwory i Luke Skywalker. Co ciekawe, scena ta pojawia się na ostatnich trzech kartkach komiksu, a jednak uznano jest na tyle ważna, by znaleźć się na okładce. Czemu nie Han Solo, zmagający się z losem przez pozostałe 3/4 komiksu? Widać wypadł z łask... Han, Chewie, Leia i załoga statku Karmazynowego Jacka zmierzają w kierunku systemu Drexel, gdzie Luke Skywalker walczy dzielnie z morskimi potworami. Czy uda mu się wyjść z tego cało? Odpowiedź na to pytanie już niebawem w Marvel Star Wars #12. MiagiBONUS: Jak widać, niektóre jaszczurki morskie potrafią przedawkować halucynogenne wodorosty, co czyni ujarzmienie ich sprawą dość łatwą... Tytuł: Marvel Star Wars vol.1 #11 - Star search! Scenariusz: Archie Goodwin Rysunki: Carmine Infantino & Terry Austin Kolory: Janice Cohen Wydawca: Marvel Comics Group Data wydania: Maj 1978 Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |