![]() | Komiksy > Recenzje > Marvel Star Wars #2 | nasze bannery |
![]() ![]() ![]() |
|
Gdy powiedziało się "A" trzeba też umieć powiedzieć "B". W naszym konkretnym przypadku owym "A" jest pierwszy numer komiksu Gwiezdne Wojny spod znaku Marvela, "B" zaś - jego następca. Czy owe "B" było tylko bąknięciem, czy też zadudniło słusznie w uszach Czytelników? Panie, panowie, dżentel-istoty ze wszystkich zakątków galaktyki - oto mamy sierpień roku 1977, biegniemy do kiosku po #2 Marvel Star Wars... ![]()
Fabuła komiksu podąża dość ściśle za filmem. W tym jednak przypadku mam na myśli wersję Special Edition Nowej Nadziei, a to za sprawą obecności słynnej już sceny "moralizatorskiej" pogawędki Jabby z Hanem Solo. Sęk w tym, że trudno się skupić na warstwie dialogowej kadru, gdy leży się pod stołem i tarza ze śmiechu. Wszystko to spowodowane jest... obliczem samego Jabby (koniecznie patrz: obrazek poniżej). ![]() Skoro jesteśmy przy kwestiach graficznych, warto przy okazji spojrzeć na całość komiksu pod tym kątem. Kreska, wciąż prowadzona wprawną dłonią Howarda Chaykina, sprawia wrażenie gładszej, bardziej okiełznanej. Jest to dla mnie duże "niestety", ponieważ cenię sobie spontaniczność w rysunku. Wciąż jednak kadry niosą ze sobą duży ładunek emocjonalny, który jest szczególnie widoczny na stronie, gdzie Han Solo kończy żywot biednego Greedo. Plansze przygotowane są szczegółowo - dobrze oddane są sylwetki postaci i kształty maszyn, choć wciąż śmieszy nieco wygląd tych nieszczęsnych gwiezdnych niszczycieli. Na karę chłosty natomiast zasługuje niewątpliwie pan Steve Leialoha, który jest odpowiedzialny za kolory. Przemilczeć można jeszcze kwestię barw ostrzy mieczy świetlnych - to detal ważny dla tzw. "geeks", po naszemu "maniaków". Trudno jednak wybaczyć niechlujność kolorów na planszy przedstawiającej kantynę w Mos Eisley, gdzie Obi-Wan używa miecza świetlnego. Źle dobrane odcienie w zasadzie uniemożliwiają odróżnienie ściany od nogi napastnika. Ciekawy jestem także, dlaczego tło w kadrach ukazujących wnętrze Gwiazdy Śmierci ma różowe zabarwienie. Aż tak wesoło tam nie było. ![]() Przejdźmy do dialogów. Podobnie, jak w poprzednim zeszycie, uległy one znacznemu skróceniu. Czasem daje o sobie znać humor autorów - Threepio w jednej z końcowych scen komiksu wypowiada kwestię "Was this trip really neccessary?", która nie powinna brzmieć obco dla fanów kreskówek z królikiem Bugsem. Jednak nie tylko humor "marvelowych" artystów sprawia, że można się zadumać, czy nawet pośmiać przy lekturze komiksu - ich niedbałość również. Dla przykładu, z wiadomości Lei do Obi-Wana dowiadujemy się, iż ojcem Księżniczki jest niejaki Bail Antillies, wicekról Alderaanu. Nasi bohaterowie cudem uniknęli schwytania przez Imperium. Znajdując schronienie na pokładzie Sokoła Millenium spieszą w kierunku planety Alderaan. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, co ich czeka u kresu lotu. Cóż to takiego? Dowiesz się, drogi Czytelniku, z lektury recenzji Marvel Star Wars #3. MiagiBonus: specjalnie dla państwa występ gościnny: Kung-fu Kenobi... ![]() Tytuł: Marvel Star Wars vol.1 #2 - Six Against The Galaxy Scenariusz: Roy Thomas Rysunki: Howard Chaykin Kolory: Steve Leialoha Wydawca: Marvel Comics Group Data wydania: Sierpien 1977 ![]() Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |