strona głównastrona głównaforum dyskusyjnesklep fanów star wars
 Komiksy > Recenzje > Marvel Star Wars #7 nasze bannery
 Główna
 News
 Wojny klonów
 Epizod II
 Epizod III
 Komiksy
 Figurki
 RPG
 Clone Wars
 Galeria
 Wallpapers
 Czytelnia
 Wywiady
 Humor
 Bank Wiedzy
 Spotlite
 StarCast
 Wassup?
 Polski Stuff
 Fan Films
 O stronie

 Koszulki
 Sklep Star Wars


Sklep Gwiezdne Wojny



Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

Ciekawość fanów Gwiezdnych wojen na początku roku 1978 sięgnęła niewątpliwie zenitu. Wtedy to, bowiem, wydawnictwo Marvel wydało siódmy z kolei zeszyt serii Marvel Star Wars - zeszyt o tyle ciekawy, że prezentował wydarzenia wykraczające poza znane (wówczas) nikomu rejony świata SW. W rezultacie artyści puścili nieco wodze fantazji, a oto co im wyszło...


Wkrótce po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, Han Solo i Chewbacca postanawiają ruszyć w swoją stronę i odlatują z planety Yavin IV. Ich decyzję przyspiesza nieco strach przed niejakim Jabbą the Hut (sic!), u którego są wciąż zadłużeni. W tej sytuacji, przytomnie postanawiają go spłacić. Niestety skarb, który otrzymali od rebeliantów w podzięce za pomoc rabują kosmiczni piraci pod wodzą Karmazynowego Jack'a. Nasz duet nie ma wyjścia - musi skryć się przed gniewem Jabby. Han Solo kieruje Sokoła Millenium ku Odległym Rubieżom, konkretnie zaś ku planecie Aduba-3. Tam nasi bohaterowie, poszukując przygód (i zarobku), niechcący uwikłują się w aferę pogrzebową...

Rzut okiem na grono artystów: zmieniła się osoba odpowiedzialna za kolory. O tym, jak pan Carl Gafford spisał się na posterunku będzie nieco później. Nad całością czuwa nadal Archie Goodwin i ojcowską ręką prowadzi swych kolegów ku ulotnemu ideałowi (ówczesnemu, dodajmy) komiksu.

Skoro formalności mamy z głowy, możemy przejść do nowinek w ówczesnym uniwersum Gwiezdnych wojen. Nowe postacie (drugoplanowe rzecz jasna) to wspomniany już wcześniej Karmazynowy Jack (Crimson Jack), herszt bandy kosmicznych piratów, który opróżnił ładownie Sokoła Millenium z kosztowności. Jego adiutantką jest urocza Jolli - porywcza niewiasta, o fioletowych włosach i dużych niebieskich oczach . Duże oczy, lecz już zielone, posiada obcy, którego poznają nasi bohaterowie na Aduba-3. Han Solo odnosi się do niego per "pera", co znaczyć ma, jak wyjaśnia szybko pan Roy, "rodzica płci męskiej". Ów obcy ma proste, zdawałoby się, zadanie - pochować przedstawiciela innej obcej rasy, której nazwa brzmi (uwaga) Borg. Prócz tego, na ostatnich kartkach komiksu pojawiają się przedstawiciele anonimowej (chwilowo) organizacji, którą (mając na uwadze stroje) przy pewnej dozie fantazji można uznać za odpowiednik Yakuzy.

O kolorze da się powiedzieć niewiele; jest dość typowy. Zdziwić może widok pomarańczowo-, żółto-, czy też niebiesko-skórych niewiast, biorąc jednak pod uwagę barwne wyczyny w poprzednich zeszytach serii sądzę, że nie wywrze to na Was zbyt dużego wrażenia. Pomijając ten aspekt, jest to po prostu kawał dobrej roboty.

Rysunek, szczerze mówiąc, jest dezorientujący. Na niektórych planszach wyraźnie można zauważyć, jak pan Chaykin puszcza wodze fantazji. Tyczy się to głównie wizerunków obcych oraz sylwetek myśliwców piratów. Z drugiej jednak strony, pojawiają się kształty dobrze już znane. Dla przykładu, okręt piratów bardzo mocno przypomina imperialnego gwiezdnego niszczyciela. Gdy zaś przyjrzeć się niektórym kadrom przedstawiającym Hana Solo, można zauważyć niebywałe podobieństwo do He-Man'a (chyba wszyscy znają tę kreskówkę). Są też hybrydy, czyli połączenie frywolnej wyobraźni ze znanymi już elementami. Przykład? Spójrzcie na tę łysą banthę...

Siódmy zeszyt serii Marvel Star Wars obfituje w ciekawostki fabularne. Weźmy choćby postać obcego rasy Borg - pół człowieka, pół droida. Według dobrze poinformowanych źródeł (thx Rhotax), Star Trek wprowadził Borgów dopiero z serią Next Generation, czyli dobrą dekadę później. Sam termin "borg" (skrót od "cyborg") najprawdopodobniej istniał już wcześniej, ale tu wykorzystano go po raz pierwszy, jako nazwę rasy w świecie science-fiction. Z innych ciekawych rzeczy - Han żałuje, w znajdującym się powyżej kadrze z łysą banthą, że tak często opuszczał szkółkę niedzielną. Budzą się we mnie zarówno wątpliwości, co do uczęszczania Hana do jakiejkolwiek szkoły, ale także w kwiestii istnienia, bądź też nieistnienia, szkółek niedzielnych w świecie Gwiezdnych wojen. Śmieszą też takie błędy, jak mylenie Dantooine z Tatooine, ale jest to już rzecz pomniejsza.

Nasz duet bohaterów wszczął niemałe zamieszanie w kantynie na Aduba-3. Czy uda się im wyjść z tego cało? Kim są tajemniczy interesanci w piżamach, czyli kimonach? Te i wiele innych tajemnic już niebawem, przy lekturze Marvel Star Wars #8.

Miagi

BONUS: Łysa bantha w całej okazałości, prawdopodobnie spokrewniona z baranem.

|przeczytaj inne recenzje|

Tytuł: Marvel Star Wars vol.1 #7 - New planets, new perils!
Scenariusz: Roy Thomas
Rysunki: Howard Chaykin
Kolory: Carl Gafford
Wydawca: Marvel Comics Group
Data wydania: styczeń 1978

Figurki Star Wars


This site is in no way sponsored or endorsed by: George Lucas, Lucasfilm Ltd., LucasArts Entertainment Co., or any affiliates.
Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd.
Website content (C) ICO Squad, 2001-2016