![]() | Komiksy > Recenzje > Qui-Gon & Obi-Wan | nasze bannery |
![]() ![]() ![]() |
|
38 lat przed Nową nadzieją ![]() ![]() "Znam osiem form Tae-Jitsu"
Na prywatnej, gazowej planecie Yorn Skot tonie (w atmosferze, tak jakby u nas nad Jowiszem) luksusowy liniowiec wycieczkowy "Aurorient Express". Wszelkie próby kontaktu z jednostką skończyły się niepowodzeniem. A ponieważ nie ma kto pomóc, na ratunek ruszają Jedi, mistrz i uczeń, Qui-Gon i Obi-Wan. Owszem planeta jest własnością potentata od gazu tibana i nie podlega jurysdykcji Republiki, a więc nie ma służb odpowiedzialnych za ratowanie uszkodzonych jednostek, ale... Kto i dlaczego obserwował właśnie ten wycieczkowiec? Kto wezwał Jedi...? Na szczęście nie musimy się nad tym zastanawiać, gdyż od pierwszego dialogu jesteśmy porwani przez wartki nurt opowieści, a na rozmyślania przyjdzie czas po lekturze. Ciekawe rozważania i nauki oraz wprowadzenie w akcję pomiędzy mistrzem i uczniem (na naukę nigdy nie jest za wcześnie, ani za późno) urywają droidy zabójcy oblegające pokład tonącego statku. Więc nasi Jedi muszą szukać bardzo szybko sposobu na dostanie się do środka,... nawet na tak zwanych "pomywaczy okien", znaczy przez okno, znaczy bez otwierania oczywiście. I tak to już jest do końca. Mnóstwo wątków, mnóstwo postaci, mnóstwo tajemnic, a wszystko przeplecione doskonałym humorem. Jednym słowem... "This is it!" No to akurat były trzy słowa, ale w nastroju pasującym do opowieści. A na pokładzie... sielanka. Nikt nic nie wie. Ani kiepska, źle opłacana załoga z kapitanem na czele (u nich wszystko gra), ani pasażerowie, tu w postaci pięknej żony tibanowego nababa i jej osobistego trenera (ma się rozumieć oczywiście) oraz podejrzanego typa typu mafiozo, mającego pewne interesy z owym szejkiem gazowym, nie zauważyli, aby coś statkowi zagrażało. Rejs trwa... Muzyka gra... Więc o co chodzi? Może o piratów, chcących odzyskać i ograbić wrak? Może o terrorystów (bomba, czy też bomby też tu będą)? Może o zemstę? Może o spadek? Może o interes życia? Może... A może o to wszystko razem i jeszcze o coś...? Nie dowiemy się tego aż do końca, choć może się domyślimy. Ale to wtedy byłby kiepski kryminał, gdzie to lokaj zawsze zabija. Czy tak jest i tutaj...? Cóż, refleksje obiecałem na końcu. Autorzy prowadzą nas od śladu do śladu, od poszlaki do kolejnej, a ich trasa tworzy karkołomne łamańce, przerywane oczywiście walką i pojedynkami na miecze, na pokładzie jakże wspaniałego statku. W końcu musi dojść do ewakuacji ("Titanic") z orkiestrą w tle (i znanym cytatem z transatlantyka naszej galaktyki) oraz do kulminacji i dość nieoczekiwanego rozwiązania. Chyba jednak mi się podobało, bo nie zgadłem... Czy to dobra opowieść...? I tak, i nie. Wielka szkoda, że to tylko dwa zeszyty, a więc brakuje głębi w wiecznej pogoni do następnej planszy. Ale z drugiej strony dynamika nie pozwala nam się nudzić i sami popędzamy bohaterów ku rozwiązaniu zagadki. Znakomity scenariusz został wsparty jakże odpowiednim rysunkiem i otrzymaliśmy doskonały, lekki deser... No właśnie. Lekki... No tak, ale gdyby to były trzy, a może cztery zeszyty to czy... Kto wie. Nie dowiemy się tego już. Ja w każdym razie tego żałuję... No tak, ale po co tu byli potrzebni Jedi...? Droid[06. 11. 2007] Fabuła: xx/xx Scenariusz: Mike Kennedy Rysunki: Lucas Marangon Tusz: Howard Shum Kolory: Dan Jackson Okładka: Lucas Marangon Wydawca: Dark Horse Comics, luty i maj 2002 ![]() Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |