Komiksy > Recenzje > Weapons Master | nasze bannery |
|
|
Po Nowej nadziei "Down! She's good... Too good!" Leia, Luke i droidy wyruszyli na kolejną dyplomatyczną wyprawę. Niestety, postanowili w niej wziąć udział także szturmowcy Imperium. I tylko dzięki mistrzostwu Lei w posługiwaniu się blasterem, nasi bohaterowie cało dostali się na pokład okrętu i zdołali uciec. Tak oto rozpoczyna się smutna historia, wyjaśniająca nam, jak Leia zdobyła umiejętności w posługiwaniu się bronią i to różnego kalibru. A wszystko przez to, że Leia została senatorem Imperium. Przez to i przez wychowanie na Alderaanie. Jej głos w senacie zaczął drażnić... I gdy nasza młoda pani senator odwiedzała planetę Chalon pewien dziennikarz Holonetu... zginął zastrzelony przez jednego z gapiów. I jak to bywa, nic nie było tym, na co wyglądało. Bo dziennikarz w kamerze miał ukryty blaster, zginąć miała Leia, a gapiem okazał się wynajęty przez ojca najemnik, który miał ochraniać panią senator. I robił to z mistrzostwem, gdyż to nie był pierwszy zamach, ale za to pierwszy, o którym Leia się dowiedziała. Ów najemnik, wielki jak góra, szybki jak jastrząb i niebezpieczny jak grzechotnik, to dawny towarzysz broni Baila Organy z Wojen Klonów. Jakże miły ukłon w kierunku kanonu. Życie po wojnie go nie rozpieszczało, stracił całą rodzinę i teraz próbuje spłacić dług domowi Organy. On to, wraz z przyjacielem, wyszkolił Leię w sztuce używania broni palnej różnego rodzaju, od zwykłego, ręcznego blastera, po działa okrętowe. Leia wykazywała talent ku temu, a jedynym problemem były opory moralne przeciwko zabijaniu. I to stało się głównym celem Gilesa Durane, gdyż tak nazywał się ów wspaniały mistrz broni. Nauka przebiegła sprawnie, a kolejne zamachy dały Lei doskonałe pole do ćwiczeń. Ale kto chciał zabić Leię? Oczywiście, że złe Imperium, które do brudnej roboty wynajęło gildię zabójców. Jednakże nawet gildia nie mogła dać rady tam, gdzie na drodze stał Giles... Minęło trochę czasu, Leia dawno ukończyła kurs i nadal parała się polityką oraz walką o wolność. "Where does Imperial Order end?" To oczywiście część moralna historii. Dla nas Polaków jakże ważna w dzisiejszych czasach. Czy nadal wiemy, czym jest wolność i gdzie kończy się kontrola władzy? Oczywiście Imperium nie mogło sobie pozwolić na... I skoro gildia nie dał rady to... Tak oto zmierzamy do smutnego finału. Leia staje samotnie naprzeciw... Gilesa. Dług został spłacony, a najemnik musi z czegoś żyć. I tylko nadzwyczajna szybkość reakcji młodej dziewczyny... Wam też by się łza zakręciła w oku, jak Lei, nad ciałem... przyjaciela. Aż dziw bierze, że Archie na przełomie 1979 i 1980 roku stworzył tak ciekawe opowieści, mając na uwadze fakt, że w niecały rok później, gdy starał się o posadę w LA Times, płodził potworki. Może to współpraca z rysownikiem tak na niego wpływała? Kto wie. Jedno jest pewne, że Archie nijak wpłynąć na Carmine'a nie mógł i rysunek jest okropny, wręcz karykaturalny i trzeba pamiętać, że mowa tu o "Gwiezdnych wojnach". Ale nic to, scenariusz trzyma całość. Tą opowieścią zamykamy rozdział pierwszej odsłony "Marvell Illustrated Books Star Wars" z 1981 roku. Cztery opowieści i cztery dobre. Będzie jeszcze jeden tom, wydany rok później, a w nim trzy opowieści, ponoć powiązane (jeszcze nie czytałem). A więc, tradycyjnie, zapraszam na kolejną odsłonę SW Marvel UK. Droid[25. 05. 2008] Scenariusz: Archie Goodwin Rysunki: Carmine Infantino i Steve Mitchell Kolory: Marie Severin Wydanie I: Star Wars Weekly #104-106 Wydanie II: Marvel Illustrated Books Star Wars #1 Wydawca: UK Marvel marzec 1980, Marvel 1981 Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |