Komiksy > Recenzje > X-Wing Rogue Squadron: Family Ties | nasze bannery |
|
|
Cztery lata po Nowej nadziei Wedge Antilles: "I think You find Corellia very pretty this time of year." Family Ties jest logiczny ciągiem na drodze, którą obrała seria X-wing po zakręcie wykonanym w celu podwiezienia wziętego "na stopa" kultowca, barona Imperium Soontira Fela. W In the Empire's Service baron wkracza pewnie na scenę, a w The Making of Baron Fel zapodaje swoje CV oraz powód (tytułowe "rodzinne więzi"), który stawia go po drugiej stronie barykady, toteż konsekwentnym posunięciem było rozwinięcie wątku współpracy Łotrów i hominis novi wśród arystokratów. Fel i Antilles muszą połączyć swe zadziwiające zdolności myśliwskie w celu odnalezienia kobiety, którą obaj miłują - jeden miłością małżeńską, drugi braterską. Wobec czego Antilles zbiera ekipę i jedzie na Corellię powęszyć oraz zagadać z Todrem Felem, młodszym bratem Soontira. W tzw. "między czasie" okazuje się, że na Corelli podłe buce porwały Fyrika Fela, bratanka Soontira ergo Todrowego syna. Łotry spieszą pocieszyć Todra i Ajai, rodziców malca, a także sprawić by Fyric powrócił cały i zdrowy do domu. No i, co najklawsze, nie obejdzie się bez skopania paru tyłków oraz zaliczenia headshotów! Historia jest zadowalająca. Nie na piszę, że trywialna, gdyż jak zauważyłem, czynię tak w każdej recce. Wątek latania i strzelania "za wolność naszą i waszą" odszedł na daleki plan także ten "two-shot" klimatem ledwo styka się z resztą serii. Piloci robią tu za prawie że komandosów. Jest to w istocie irytujące, gdyż w naszym, normalnym... Żle. Tzn. w rzeczywistym świecie piloci są od latania, odziały specjalne od strzelania, ale co tam. Łotry są bohaterami nie dość, że komiksowymi, to jeszcze "skomiksowanymi". Nabrali "herocech", niczym postacie od Marvela. Ale dobra mniejsza z tym. Taki zamysł serii. Główny wątek oczywiście nie wart komentowania, dzieciak ocalony, heyah i po sprawie. Dużo ciekawsze są tarcia w jednostce. Nie wszyscy skaczą z radości z powodu przybycia Fela. Wciąż pozostały wspomnienia po kolegach startych w proch nad niebem Brentaala IV. Dodatkowej dramaturgii dodaje scena "kosmicznego" pogrzebu jaki urządzono poległym. Służy za tło dla kulturalnej wymiany argumentów, chociaż jednostronnej, bo tylko od Fela, człowieka z klasą. No ale w końcu on ma czerwony stempelek o treści "Kult" za lewym uchem. Już na planecie Łotry dostają potężne wsparcie ze strony dzielnych oficerów CorSeku, w tym Corrana Horna alter ego Stackpole'a. Oczywiście nie zabrakło sceny, gdy Corran dosiada swojego zielonego X-winga. Mimo tego, to "guest starring" ani nie dziwi, ani nie razi. Już za parę lat inaczej będą wyglądały zależności między Łotrami, a młodym Hornem. A, i Kirtan Loor jest, hehe. Przykrość sprawiają rysunki. Są makabrycznie brzydkie. Tła niechlujne, postaci pokrzywione, proporcje ludzi i pojazdów zaburzone, perspektywa zagina się jak w Tsubasie. Partacka robota. Coronet, stolica Corelli wygląda jakby ją narysowało dziecko z przedszkola - domki w kształcie drewnianych klocków, zero szczegółów, zielone pola zielonych pasków jako otoczenie. Zgroza. Prawie tak brzydkie, jak "brzydale", które notabene też są. Lepiej, o ile to możliwe, zapoznać się z tym w formie audiobooka... Baca[22. 04. 2008] Scenariusz: Michael A. Stackpole Ołówek: Jim Hall, Drew Johnson Tusz: Gary Martin Kolory: Perry McNamee Okładki: John Nadeau (zeszyty) i Timothy Bradstreet, Grant Goleash (TPB) Wydanie: dwa zeszyty, TPB: Blood and Honor Wydawca: Dark Horse Comics, styczeń-luty 1998 Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd. Website content (C) ICO Squad, 2001-2016 |