"They don't train like us and they don't fight like us. They don't even talk like us."
Klony... "Na swój obraz i podobieństwo."
Bitwa o Geonosis trwała 30 godzin. Republika rzuciła do boju to co mogła
zebrać od ręki, klony. Po bitwie powróciło 12 tysięcy ciężko rannych, 8
tysięcy lekko i 72 tysiące zdolnych do dalszej walki... A gdzie reszta?
Klon klonowi nierówny. Znamy już szeregowych piechurów walczących w
oddziałach. Znamy ARC najbardziej zbliżonych do Janga, których specjalnością
jest zwiad i walka w pojedynkę. Wiemy, że istnieją piloci, artylerzyści...
Ale to nie wszyscy. Pomiędzy funkcjami "zwykłego" piechociarza, a
specyficznymi misjami zwiadu pozostaje pole dla akcji specjalnych. Do tych
celów wyprodukowano komandosów Republiki, walczących w czteroosobowych
drużynach i o nich jest to opowieść.
Ale przecież zacząłem od Geonosis? Dokładnie. Na Geonosis rzucono wszystko co
dało się ściągnąć z Kamino, także komandosów. Być może było to marnotrawstwo...
Wielu komandosów zginęło w otwartym boju, stracono drogocenny "sprzęt", stracono
wiele lat specjalistycznego treningu, ale ponoć tak trzeba było... I na nic
zdał się pancerz i hełm "Katarn", trzy razy droższy niż zwykłego piechura, na
nic DC-17, lżejsza i poręczniejsza broń niż standardowy DC-15, na nic morderczy, d
osłownie, trening... Komandosi zrobili to, co im kazano. Lecz niewielu wróciło...
W ten oto sposób poznajemy drużynę Omega, nowo sformowaną z klonów, którzy
stracili wszystkich swych braci, całą drużynę, całą najbliższą "rodzinę"...
RC-1136 "Darman" - saper, sierżant RC-1309 "Niner", RC-8015 "Fi" - łączność,
RC-3222 "Atin" - sprzęt. Seria cyfr, cztery klony... Nic wielkiego powiecie...
Ale zapewniam was, że to się zmieni przed końcem misji na Quiilurze, w której
każdy z nich być może będzie miał szansę na zyskanie nowych braci.
Cel misji: ośrodek badawczy CIS, biotechnologia i genetyka, schwytać główną
uczoną doktor Uthan, zniszczyć wszelkie zapasy i materiały dotyczące wirusa
atakującego klony; odszukać lub zdobyć informacje o zaginionych Jedi,
mistrzu Kast Fulierze i padawance Etain Tur-Mukan. środowisko: rolnicza
planeta dostarczająca luksusowego pożywienia dla całej galaktyki, stosunki
feudalne, zarząd Neimodian. Wrogie siły: lokalna milicja sformowana z
najemników dowodzona przez byłego Mandalorianina z "Death Squad", wydalonego
ze służby za psychopatyczne skłonności do zabijania; niewielkie siły
Trandoszańskich handlarzy niewolników; spodziewane siły droidów bojowych.
Wsparcie: krążownik "Majestic" na zewnątrz systemu. Łączność: cała łączność
na planecie i w systemie jest kontrolowana przez Neimodian, nawiązać
łączność dalekiego zasięgu można tylko w celu ewakuacji po wykonaniu misji.
Niby wszystko jasne. Komandosi po to właśnie zostali stworzeni.
Zastanawiającym jest tylko fakt, że odprawę przeprowadziło dwóch Jedi, w
tym jeden okazał się zmiennokształtnym Gurlaninem. No fakt, misja jest
ważna, wirus mogący pokonać Wielką Armię Republiki. Z drugiej strony to
dopiero trzeci miesiąc wojny, a już zaginęło dwoje Jedi wykonujących podobną
misję... I pewnie nikt by słowa nie napisał, gdyby misja była całkiem
normalna. "Nigdy nie wierz w prognozy pogody, menu w kantynie, ani danym
wywiadu." Złote myśli żołnierzy mają w sobie moc, bo misja...
Hard contact - bezpośrednie starcie. Nie zabraknie walki w tej książce
nikomu. Nie zabraknie istotnych rozważań, chociażby takich jak kim jest
klon, kim jest Jedi, kim jest cywil w oczach żołnierza, armii, wojny. Nie
zabraknie niespodzianek. Nie zabraknie kolejnych danych do dossier klonów
Republiki.
- You killed him.
- Yes.
- He was lying wounded.
- I'm not a medic.
Nie zabraknie szybkiego dorastania młodej padawanki, stawania się rycerzem,
oficerem i dowódcą na polu walki, podejmowania najtrudniejszych decyzji.
Jedi już nigdy nie będą tym, kim byli od stuleci. This how you slide
from peacekeeper to soldier to assasin.
- I've never killed anyone before.
- You did fine. A clean job.
Z niecierpliwością czekałem na tę książkę po przeczytaniu kilku
zachęcających recenzji czytelników zza oceanu. Gdy zapoznałem się z
artykułem dotyczącym autorki na oficjalnej stronie SW tym bardziej nie m
ogłem się doczekać. I było warto czekać mimo, że to ponoć tylko reklama
gry... Po raz chyba pierwszy książkę ze świata SW i w dodatku o szeregowych
żołnierzach napisał ktoś, w dodatku kobieta, kto służył w armii. No fakt, w
służbach pomocniczych, ale mimo to czuć cały czas atmosferę wojska... Język,
misja, walka... This is it! To nie jakieś tam ruiny na Dantooine. To SW, to
wojna. Fakt, może nie najwyższej próby, ale z pewnością to dobra książka i
warta swojej ceny. Polecam. I tylko pomarzyć można, lecz wydaje mi się, że
Amber raczej jej nie wyda. Ale kto wie? Może któryś z naszych tłumaczy
szepnie im słówko i podoła misji? Marzenia czasem się spełniają.